PAMIĘTAMY!
„Naród, który nie szanuje swej przeszłości, nie zasługuje na szacunek teraźniejszości i nie ma prawa do przyszłości”. Józef Piłsudski
Na miejscu wykonania barbarzyńskiego wyroku na pięćdziesięciu Polakach w odwecie za zamach na pociąg wiozący Hansa Franka złożyliśmy wiązankę biało – czerwonych kwiatów i zapaliliśmy znicz pamięci. Jak co roku. To już 75. rocznica…
RONDO PAMIĘCI
Droga wojewódzka nr 964 łączy się w Staniątkach z ulicą Wimmera. To tutaj jesienią 2011r. powstało skrzyżowanie o ruchu okrężnym, któremu uchwałą Rady Miejskiej
w Niepołomicach z dnia 23 października 2012r. nadano nazwę „rondo Ofiar 2 lutego 1944 roku”, zaproponowaną przez sołectwa i radnych ze Staniątek i Podłęża. Pod tą nazwą kryje się tragiczna historia, jedna z wielu, jakie rozegrały się na niepołomickiej ziemi w czasie II wojny światowej i okupacji niemieckiej.
Była środa, 2 lutego 1944 r., święto Matki Bożej Gromnicznej. Kolejna okupacyjna, ciężka zima. Od strony Krakowa, około południa, nadjechały ciężarowe samochody i zatrzymały się na szosie Wieliczka – Niepołomice, tuż za wiaduktem kolejowym w Staniątkach. Niemcy przywieźli nimi pięćdziesięciu polskich więźniów politycznych z krakowskich więzień
i katowni. Mężczyźni mieli ręce skrępowane drutem. Uzbrojeni oprawcy kazali im klęknąć we fosie, twarzą do szosy. To były ostatnie chwile ich życia. To tutaj wykonano na nich morderczy wyrok SS i policji krakowskiego dystryktu Generalnej Guberni. Zostali zabici serią ze „szmajserów”, ranni dobici strzałem z pistoletu w tył głowy.
Niemcy kazali kilku, w pobliżu zatrzymanym mężczyznom, m.in. ze Staniątek i Niepołomic, wrzucić zwłoki zabitych na samochody. Usuwający ciała nie mogli odwracać ich twarzą do siebie. W takiej sytuacji ewentualne zidentyfikowanie zwłok było bardzo utrudnione, wręcz niemożliwe. Zdołano rozpoznać prawdopodobnie jedynie Czesława Cebulę (organistę ze Staniątek), Józefa Gałata, Juliana Habasa i Kazimierza Kępę. Auta odjechały w stronę Krakowa około 15.00. Na śniegu zostały plamy krwi, resztki mózgów, kawałki kości… Co stało się ze zwłokami bestialsko zamordowanych - nie wiadomo do dziś.
Wstrząśnięta tragedią ludność Staniątek, Podłęża i Niepołomic udała się tłumnie
z gromnicami do kościoła parafialnego w Niepołomicach na mszę świętą o godz. 17.00. Ksiądz Andrzej Fidelus odmówił pod koniec nabożeństwa akt poświęcenia Niepokalanemu Sercu Maryi. „Z naciskiem wymawiał słowa: niech Cię wzruszy tyle bólu, tyle ucisku ojców
i matek, małżonków, braci i niewinnych dzieci, … tyle ciał rozszarpanych w okrutnej rzezi, tyle serc umęczonych i konających”. 1) W świątyni, na przykościelnym dziedzińcu i na rynku słychać było płacz wiernych. Sam ksiądz, wzruszony, długo nie mógł kontynuować rozpoczętej modlitwy…
Dlaczego w Staniątkach dokonano tej zbrodni?
Tego samego dnia, czyli 2 lutego, rozplakatowano obwieszczenie szefa SS i policji: „… Za podłożenie materiałów wybuchowych – przez członków narodowych kół wywrotowych – pod pociąg pospieszny Krakau – Lemberg dnia 29.I.1944 oraz na pociąg pospieszny Lemberg – Krakau dnia 30.I. 1944 rozstrzelano dziś w trybie doraźnym, celem ostrzeżenia innych, 100 osób wymienionych w moich obwieszczeniach z dnia 31. 10. 1 i 23. 11., 3 i 18. 12. 1943 jako też 15, 21, 29. 1. 1944. które zostały wyrokiem sądu doraźnego na śmierć zasądzone , ale wówczas do ułaskawienia przedstawione. Upomina się zatym ponownie rozważną i lojalną ludność nieniemiecką, aby ze swej strony uczyniła wszystko i unicestwiła w każdy możliwy tylko sposób działalność sabotażystów, terrorystów i innych przestępców wykraczających przeciwko prawu; ludność służy wtedy tylko sobie i przyczynia się do utrzymania bezpieczeństwa i ładu…” 2)
W Staniątkach stracono 50 Polaków, drugą połowę z wymienionej w obwieszczeniu setki - pod Dębicą.
Był to więc odwet za to, co wydarzyło się niespełna cztery dni wcześniej w pobliżu Staniątek. W sobotę 29 stycznia 1944 r., późnym wieczorem, tuż po godzinie 23.00, jednostka bojowa Komendy Dywersji Okręgu Krakowskiego Armii Krajowej wykonała plan wysadzenia pociągu na trasie Kraków – Lwów, w rejonie Puszczy Niepołomickiej, między ówczesnymi stacjami kolejowymi Podłęże i Grodkowice, obecnie pomiędzy Staniątkami a Szarowem. Pociągiem tym jechał generalny gubernator Hans Frank, ze swoją świtą, na uroczystości jubileuszu dojścia Hitlera do władzy, jakie były organizowane we Lwowie. Bezpośredni wykonawcy akcji nie wiedzieli, kto pojedzie pociągiem. Najwyższy dostojnik GG i jego najbliżsi współpracownicy nie ucierpieli w wyniku zamachu.
Skąd wśród ofiar egzekucji ciała osób z naszej okolicy?
Aresztowani w listopadzie i grudniu 1943 r. członkowie niepodległościowych organizacji podziemnych z naszych terenów byli więzieni w Krakowie i stali się zakładnikami, narzędziami szantażu władz okupacyjnych wobec polskiego zbrojnego podziemia i ludności cywilnej. Wystarczył brak lojalności wobec władz niemieckich albo inny „powód”, by właśnie oni w pierwszej kolejności stali się ofiarami hitlerowskiego bezprawia. Ich nazwiska pojawiały się na „hitlerowskich afiszach śmierci” informujących
o wymiarze kary śmierci. Wykonawcy wyroków czekali na odpowiedni moment, nakazany przez decydentów, najczęściej w drodze odwetu za akcje przeciw okupantowi.
Pamięć żyje
Wkrótce po tragedii z 2 lutego na miejscu hitlerowskiej zbrodni w Staniątkach stanął brzozowy krzyż. Po wojnie wzniesiono tu, ufundowany przez mieszkańców Staniątek, Podłęża i Niepołomic, pomnik – kapliczkę z krzyżem, obok którego widnieje postać Matki Boskiej Bolesnej, czczonej w staniąteckim sanktuarium, i wyobrażenie Orła Białego. Na tablicach umieszczonych po bokach widnieją nazwiska aresztowanych w naszej okolicy, którzy nigdy nie wrócili do swojego rodzinnego domu, a miejsce ich wiecznego spoczynku pozostaje nadal nieznane. Najprawdopodobniej był to dół na terenie obozu w Płaszowie.
|